Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 września 2013

Mama maratończyk

Ostatnio przyznaję trochę zaniedbałam bloga, za co mocno biję się w pierś. Niestety moja kruszynka weszła w etap jęczenia i nic się przy niej nie da zrobić. W huśtawce źle, na macie źle, na brzuszku źle w wózku ew. akceptowalnie ale tylko na chwilę, najlepiej jest u mamy albo u taty na rękach wtedy wszystkie jęki świata przechodzą jak ręką odjął - znacie to mamy prawda? No ale, że nie chcemy dać się sterroryzować trzeba dziecko zabawiać w inny sposób, bo mamy kręgosłup długo nie pociągnie po takim całodziennym noszeniu. Dzisiaj np. czuję się jak bym przebiegła może nie cały, ale pół maratonu...A czasami czuje się jak człowiek orkiestra - piorę, sprzątam, gotuję, prasuję, zabawiam, palę w kominku, robię zakupy, kanapki dla męża do pracy, siebie też czasem trzeba ogarnąć, psu zrobić zadaszenie nad budę, wywiercić parę dziur w ścianie na obrazki i wiele wiele innych. To mamy pewnie też znacie;) Mam nadzieję, że całodzienne jęczenie mojej córeczki spowodowane jest zbliżającym się ząbkowaniem, bo jeśli okaże się że to jej charakter to "ło matko bosko częstochowsko" zamkną mnie za pare miesięcy w wariatkowie;)Ale bądźmy dobrej myśli;) Po głowie chodzi mi wiele pomysłów na nowe posty. Jak tylko czas i siły pozwolą, jeden z nich postaram się zrealizować niebawem.

Życzę wszystkim spokojnej nocy ja już idę spać;)
A na poprawę humoru taki mały kawał...

Mąż wraca z pracy do domu i zastaje taki widok.
Pyta się żony: Co tu się stało?
Żona na to: codziennie pytasz się co ja takiego robię przez cały dzień, no to właśnie dzisiaj nic nie zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz